środa, 31 października 2012

Multiekspozycja

Multiekspozycja, to kilkukrotne naświetlanie jednej klatki filmu. Ta technika użyta z rozmysłem może nam dać zdjęcia z niesamowitymi efektami, np. człowiek o kilku głowach, duch w ciemnościach, lewitujące obiekty. Przyznam się, że nie mam doświadczenia z tą techniką fotografii, a kilka zdjęć, które są wynikiem multiekspozycji powstały przez moją pomyłkę.

Zasada tworzenia się kilkukrotnego obrazu na jednaj klatce filmu jest prosta. Zdjęcie zrobione na klatce filmu jako pierwsze jest "najzwyklejszym" zdjęciem, jednak gdy ponownie naświetlimy jakimś obrazem klatkę, która jest już naświetlona pierwszym obrazem,  to te dwa obrazy nałożą się na siebie.
Jak technicznie wykonać multiekspozycję?
Niektóre aparaty, z automatycznym (elektrycznym) przewijaniem filmu mają w swoich opcjach funkcję multiekspozycji, w takim przypadku nie ma nic prostszego niż wybrać tą funkcję i robić zdjęcia, jedno po drugim na tej samej klatce filmu. Co w takim wypadku robi aparat? Robi mniej niż zwykle, ponieważ zwykle po zrobieniu zdjęcia aparat przewija film o jedną klatkę, oraz naciąga migawkę, przygotowując się do następnego zdjęcia. W trybie multiekspozycji aparat po zrobieniu zdjęcia tylko naciąga migawkę, a film pozostawia nieprzewinięty, więc kolejny kadr naświetli się na naświetlonej już klatce.

Podobnie jest w aparatach mechanicznych, nieautomatycznych, zwłaszcza w prostych wiekowych aparatach. W tych aparatach jednak wykorzystać można ich cechę, która jest raczej ich wadą. Tą cechą jest potrzeba osobnego naciągania migawki i osobno przewijania filmu o jedną klatkę. W półautomatycznych aparatach fotograficznych zazwyczaj film przewija się dźwignią, która jednocześnie naciąga migawkę, przygotowując tak aparat do zrobienia następnego zdjęcia.
Powróćmy do aparatów z osobnym naciągiem migawki i przewijaniem filmu. Tam aby kilkukrotnie naświetlić jedną klatkę filmu wystarczy zrobić pierwsze zdjęcie, następnie naciągnąć migawkę, ale nie przewijać filmu, wtedy następne zdjęcie naświetli się na poprzednim.

Najgorzej jest z półautomatycznymi aparatami, które za pomocą jednej dźwigni jednocześnie naciągają migawkę i przewijają film. Tam nie można naciągnąć migawki nie przewijając filmu. Ale i tymi aparatami można bawić się w multiekspozycję.
W tym celu należy założyć do aparatu film fotograficzny, zahaczając go o rolkę odbiorczą (tą po prawej stronie otwartego aparatu) pamiętając o który otwór filmu zahaczyliśmy film, ja zawsze zahaczam o pierwszy otwór filmu.
Następnie robimy 2 lub 3 "puste" zdjęcia, aby przewinąć naświetlony podczas zakładania fragment filmu (standardowa procedura podczas zakładania filmu) pamiętajmy jednak ile takich "pustych" klatek strzeliliśmy.
Następnie możemy już zrobić normalne zdjęcie. Do tego momentu wszystko przebiega standardowo.
Po wykonaniu tego  normalnego zdjęcia wyciągamy z aparatu film fotograficzny (standardowa procedura zwijania filmu, tak jak robi się to po skończeniu całego filmu), uważajmy jednak, żeby nie wciągnąć końca filmu  do kasetki.
Następnie znowu zakładamy do aparatu wyciągnięty przed chwilą film. Zakładamy go zahaczając o otwór, o który zahaczyliśmy go podczas zakładania poprzednim razem. Zamykamy aparat, strzelamy puste zdjęcia (tyle ile strzeliliśmy poprzednim razem, czyli 2-3) po tym możemy szukać obiektu, który ciekawie nałoży nam się na poprzednie "normalne" zdjęcie. Kiedy już znajdziemy taki kadr po prostu fotografujemy go. Tak otrzymaliśmy podwójnie naświetlona klatkę. Teraz możemy powtórzyć procedurę, aby klatkę naświetlić trzeci raz, lub możemy dźwignią przewinąć klatkę i naciągnąć migawkę, aby robić zdjęcie już na nowej klatce.
Oczywiście po pierwszym włożeniu filmu można naświetlić pojedynczo każdą klatkę (standardowe robienie zdjęć), następnie można zwinąć cały film, założyć go ponownie (według zasady ten sam otwór, tyle samo pustych klatek rozbiegowych) i ponownie naświetlać klatki na całym filmie. Jednak wątpię w to, że ktoś zapamięta kolejność wszystkich 36 zdjęć na filmie zrobionych podczas pierwszego naświetlania filmu.

Najbardziej widoczne fragmenty drugiego z naświetlanych zdjęć będą tam, gdzie na pierwszym naświetlonym zdjęciu było ciemno.
Fuji  Superia 200, naświetlona dwukrotnie przypadkowo.
Przykładowo pierwsze zdjęcie - konie. Głowa konia była stosunkowo ciemna w porównaniu do reszty kadru, w związku z tym  drugie zdjęcie - jakieś jadalne lub niejadalne czerwone owocki najbardziej widoczne są właśnie na głowie kona, natomiast  na jasnym niebie pierwszego zdjęcia są prawie niewidoczne.
Trzeba zachować pewien umiar w naświetlaniu jednej klatki kilka razy. Ponieważ za każdym kolejnym zdjęciem klatka filmu dostaje kolejną dawkę światła, po kilku naświetleniach może się prześwietlić. Po ilu naświetleniach to nastąpi? To zależy jakie  kadry naświetlamy, nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.
Miłej zabawy.

poniedziałek, 29 października 2012

O filmach fotograficznych.

Dzisiaj będzie trochę o podobieństwach i różnicach technik: cyfrowej i analogowej. Będzie też o rodzajach filmów fotograficznych. Tyle ile wiem, to napiszę, chyba że wcześniej się zmęczę.

I. Zacznę od różnic. Nie będę tu opisywał tak oczywistych różnic jak np. ta, że zdjęcie zrobione można natychmiast podejrzeć, a na zdjęcie z filmu trzeba poczekać co najmniej kilka godzin.
Może dla niektórych nie jest  sprawą oczywistą, że na rolce filmu fotograficznego typu 135 (ten jeszcze dosyć popularny film tzw. film małoobrazkowy) można zrobić 36 zdjęć (na jednym filmie udało mi się zrobić aż 42), natomiast aparat cyfrowy z kartą pamięci pomieści nawet kilka tysięcy zdjęć. Ta różnica ma poważny aspekt psychologiczny. W opinii wielu fotografów świadomość tego, że na jednym filmie możemy zrobić tylko 36 zdjęć skłania nas do zastanawiania się nad każdym kolejnym kadrem "Czy warto to fotografować?" "Jeśli warto to jak to zrobić, żeby było najlepiej?"
Aparaty cyfrowe pozwalają nam hulać bez rozmysłu i wiele osób przyjmuje strategię "im więcej tym lepiej, a w domu coś się wybierze".
Kolejną różnicą jest przewaga filmu nad matrycą cyfrową w kwestii rozpiętości tonalnej. Rozpiętość tonalna filmów fotograficznych jest większa niż rozpiętość tonalna ogólniedostępnych matryc fotograficznych. O ile te różnice stają się coraz mniej widoczne, w przypadku zdjęć kolorowych, to aparaty cyfrowe jeszcze długo nie dorównają rozpiętości tonalnej filmów czarno-białych.
Następny aspekt to szum cyfrowy i analogowe ziarno. O tyle o ile matryce cyfrowe dosyć dobrze radzą sobie w dobrym oświetleniu i takie zdjęcia są "gładkie", to z filmami fotograficznymi bywa różnie, bywają takie, które są równie "gładkie" jak zdjęcia cyfrowe, a bywają filmy dosyć ziarniste.
Natomiast większość matryc zaczyna "szaleć" przy zdjęciach w słabym oświetleniu i ustawionej dużej czułości > ISO 400. Wtedy cienie nie są czarne, a... kolorowe. Film fotograficzny w takich warunkach ujawni widoczne gołym okiem ziarno, jednak czerń jest nadal czernią a biel bielą.
Na korzyść filmu przemawia fakt, że właściwie każdy film negatywowy, czy to czarno-biały, czy kolorowy można prześwietlić o około 2EV i niedoświetlić o 1EV, bez znacznych różnic na odbitkach, natomiast matryca fotograficzna w takich warunkach wytworzy niedoświetlone lub prześwietlone zdjęcia.
Matryca fotograficzna jest znacznie trudniejsza do prawidłowego naświetlenia niż film negatywowy, natomiast matryca zawsze działa z całym sztabem innych podzespołów elektronicznych, które czuwają nad dobrym wysterowaniem matrycy. Nad dobrym naświetleniem filmu czuwa sam fotograf, który korzysta ze wskazań światłomierza. Mimo, że jest to zadanie łatwiejsze niż zadanie jakie wykonuje elektronika w aparacie cyfrowym,  to fakt, że w przypadku cyfrówek to własnie elektronika się tym zajmuje, a nie fotograf sprawia, że aparaty cyfrowe są łatwiejsze do opanowania.
Rzeczą sprzeczną jest to, jaki obraz jest przyjemniejszy dla oka, czy odbitki z cyfrowych aparatów, czy odbitki z filmów fotograficznych. Moim zdaniem obecnie  nie ma większej różnicy między kolorowymi odbitkami z dobrego filmu i z dobrego aparatu cyfrowego. Obecnie właściwie wszystkie filmy fotograficzne zanim zostaną przeniesione na papier są skanowane metodą cyfrową (trochę wypacza to ideę fotografowania na filmach), natomiast odbitki czarno-białe wykonane metodą analogową (pod powiększalnikiem)  znacznie przewyższają zdjęcia czarno-białe z aparatów cyfrowych.

II. Miały być podobieństwa, ale wykluczając różnice pozostają podobieństwa, więc nie warto o nich pisać.

Rodzaje filmów fotograficznych.
Filmy fotograficzne dzielone są ze względu na kilka ich charakterystycznych parametrów.
1) Filmy kolorowe i filmy czarno-białe. Filmy kolorowe, jak sama nazwa wskazuje zapisują jasność i kolor fotografowanych obiektów. Produkowane są filmy kolorowe negatywowe oraz filmy kolorowe pozytywowe (slajdy). Typowe czułości negatywowych filmów fotograficznych to: (wartość ISO/wartość DIN) 100/21,  200/24, 400/27, 800/30, 1600/33, w sprzedaży są też filmy o niektórych czułościach pośrednich np. ISO 160. Filmy kolorowe negatywowe obecnie przeznaczone są do wywołania w maszynowym procesie C-41, jednak na rynku są zestawy chemii do domowego wywoływania filmów negatywowych kolorowych.
O filmach kolorowych pozytywowych nie będę pisał, ponieważ ich nie używam.
Filmy czarno-białe zapisują tylko informację o jasności fotografowanego obiektu. Filmy czarno-białe w większości przeznaczone są do ręcznego wywoływania w koreksach i tankach. Jednak na rynku są conajmniej dwa filmy czarno-białe do obróbki w procesie C-41 : Koda BW400CN oraz Ilford XP2.
Obecnie na rynku mamy duży wybór filmów czarno-białych, bez przesady mogę stwierdzić, że jest ich więcej niż filmów kolorowych. Rozpiętość czułości filmów czarno-białych zaczyna się od ISO 25, na ISO 3200 kończąc. Filmy czarno-białe są na tyle uniwersalne, że można je naświetlać właściwie w każdej pośredniej czułości z podanego zakresu, oraz wykraczając po za ten zakres o jakieś +- 2EV. Mimo, że filmy czarno-białe zapisują tylko obraz czarno-biały to ich charakterystyki są bardzo zróżnicowane, tym zajmiemy się innym razem.
Może jeszcze gdzieś można znaleźć filmy czarno-białe pozytywowe, zaznaczam tylko, że takie były (może jeszcze gdzieś są) jednak chyba nie będzie mi dane z nich skorzystać.

Zarówno filmy kolorowe jak i czarno-białe sprzedawane są w co najmniej dwóch formatach: 135 czyli film małoobrazkowy i 120 czyli film średnioformatowy. Ja zajmować się będę tylko małym obrazkiem.


Film: Kodak Ektar  100. Zdjęcie robione w dzień, ziarno praktycznie niewidoczne.

Kodak Ektar 100, zdjęcie robione w nocy, tu też ziarno jest bardzo drobne. To bardzo dobry film do zdjęć nocnych.


niedziela, 28 października 2012

Wstęp

Witam.
Ja to Tangerin i tyle mogę o sobie napisać, wiem trochę więcej niż zostało  tu napisane, ale to nieistotne biorąc pod uwagę tematykę tego bloga.
A blog ten będzie o fotografii analogowej, przynajmniej takie mam zamiary.
Fotografuję na filmach bardzo krótko, urodziłem się jeszcze w epoce kliszy, ale wraz ze mną dorastała też technologia cyfrowego zapisu obrazu, a gdy dorosłem ja to i cyfrówki dorosły. Teraz kiedy potrafię w miarę świadomie robić zdjęcia wybrałem analogową metodę zapisu obrazu. Dlaczego tak się stało? Przede wszystkim robienie zdjęć na filmie sprawia mi więcej przyjemności, niż pstrykanie zdjęć cyfrówką. Jeśli chodzi o porównywanie jakości zdjęć uzyskanych metodą cyfrową i analogową, to jest to jeszcze ciągle sprawa nierozstrzygnięta (o tym więcej w następnym poście). Niestety taka analogowa przyjemność kosztuje i nie da się ukryć, że kosztuje więcej niż pstrykanie zdjęć cyfrowych. Chociaż same aparaty są wiele tańsze niż cyfrowe lustrzanki (może kogoś zdziwię pisząc w którymś z następnych postów, że były i jeszcze są lustrzanki analogowe i że lustrzanka to nie cud techniczny ostatniej dekady).
Uwaga! Piszę tu ja, a więc przeczytacie tu moje opinie. Ktoś powie "przecież wiadomo", tak niby wiadomo, ale fotografia w wielu aspektach jest oceniana i opisywana bardzo subiektywnie.
Przykład? Niektórzy uważają, że aby uzyskać lepsze (lepsze, czyli jakie?) efekty przy robieniu zdjęć scen potrzebujących filmów o wysokiej czułości lepiej stosować filmy o czułości ISO 400 i forsować je (spokojnie, o tym też napiszę) do wyższych czułości, inni uważają, że w tych sytuacjach lepiej używać filmów o frazie w nazwie "3200" (celowo nie piszę, że o czułości ISO 3200). Kto ma rację?
Pewnie każdy z nich.
Moje wywody dotyczyć będą małoobrazkowych (typ 135) filmów kolorowych i czarno-białych, przy czym pisać będę tylko  o negatywach. Pozytywów czarno-białych nie stosuję, bo są już nieosiągalne, a diapozytywy kolorowe (slajdy) są dosyć drogie, jak i drogie jest ich wywoływanie.

To tyle w tym poście.
Fuji Superia 200. Minolta X300 i obiektyw Exakta 35-70mm.